Obchodził zwykle Staszek święta i one obchodziły jego.
Ale jakiś czas temu ubił kurę, która znosiła złote jaja i teraz sam malować musi.
Wiedział, że będą jaja na Wielkanoc, ale nie przypuszczał, że w tym roku takie. Że go zaskoczą bardziej niż jajko niespodzianka.
I co on teraz sobie do koszyczka włoży? Ano
– tęsknotę za tym co było i być mogło
– dobre myśli, że w przyszłym roku to już normalnie będzie
– trochę wiary, że szybko się z najbliższymi spotka
– no i oczywiście szynkę, chleb i baranka.
Obiecał, że już nigdy nie będzie analizował wyższości świąt Wielkanocnych nad świętami Bożego Narodzenia, tylko cieszyć się tak samo będzie.
Bo choć noc Wielka, to małe rzeczy doceniać trzeba. I to nie tylko od święta.
Radości ze zjedzonego sernika nic mu nie odbierze, ale o ile smakowałby mu bardziej z rodziną, to on sam najlepiej wie…
Powiązane posty
O mnie

M A G D A L E N A W R Ó B E L
1987
Wolałabym umieć śpiewać,
ale pisanie wychodzi mi lepiej.
Łączę dobre z lepszym.
Mam to, na co się odważyłam.
Nie żałuję.
Jest dobrze.