Chciał być Staszek rekinem. A tu pochłonęła go sieć.

Teraz Staszek nie rekin, a śledź. Śledzi internety i nadziwić się nie może. Skoro wszyscy tacy jacyś piękniejsi to i on by chciał. Na czacie będzie tajemniczy, na fejsie jak dobry znajomy, na allegro się cenił będzie, na insta trochę gangsta, a na tych stronach czerwonych, to udawać będzie, że wcale go tam nie ma.

Zalogował się Staszek  i dał znać, że na miasto wychodzi.

Idzie drogą- patrzy- chłopaki z kijami.

Myśli-ustawka będzie. A tu nie. A tu chłopaki kijami zdjęcia sobie robią. Bo to teraz takie kije, że nie z marchewką nawet, a z aparatem.

Usiadł Staszek w parku i gołębiom polajkował. I one teraz za nim, krok w krok – i już ma nowych folołersów.

Sprawdza Staszek co to na tym świecie. Zawsze lubił fakty czytać. Zwłaszcza te autentyczne. Fejki ignoruje. Przecież nie da się zrobić w bambuko i wrobić w bambino, o nie.

Obserwuje i myśli Staszek- leży gdzieś prawda. Gdzieś musi. Pomiędzy wierszami nie znajdzie. Telewizja kłamie. Coś, owszem piszczy  w trawie, ale on przecież nie pali.

Szuka Staszek prawdy, ale wifi zgubił. Prawa kieszeń, lewa kieszeń. Nie ma. A fejsbuk się sam nie sprawdzi.

Biegnie Staszek, tak go internet wyprowadził w pole, że pola nie ma.

Bo akurat na tym polu zebrał internet już swoje żniwo- a właściwie całą tą słomę, co się ludziom z butów wysypała, jak się do tych piękniejszych zdjęć przebierali.

0 0 votes
Article Rating
Udostępnij