Dlaczego nie będę morsować.

Wszyscy lubimy komfort, a teraz tak modne stało się wychodzenie poza jego strefę.

Gdzie się nie obejrzysz, usłyszysz: wyjdź spoza strefę komfortu. Wiem, że dla niektórych ta granica kończy się np. gdy zamiast ciepłej wody zaczyna się lać zimna, albo jak jak w moim przypadku gdy spadnie kołdra w nocy, więc ja się raczej na pewno nie piszę na morsowanie.

Lubię śnieg, pilnuję niskiej temperatury w domu, ale nienawidzę gdy mi zimno w stopy i chyba też jestem już w takim wieku, że wkładam koszulkę do spodni i noszę czapkę w myśl idei: nie moda- zdrowie! 🙂

Mój mąż śmiał się, że jeśli nie ma suszarki w hotelowych pokojach, to już jest dla mnie survival. Nie żebym była taka wygodna i rozpieszczona, ale na wszelki wypadek biorę własną.

No dobra, trochę jestem wygodna, ale bardziej na zasadzie doceniania luksusu, który mam na co dzień- a mianowicie ciepłą wodę, dach nad głową, co jeść, ulubiony krem, w co się ubrać i jak się okazuję to jest naprawdę duże bogactwo i jeśli również tak masz, to doceń, że masz naprawdę wszystko.

Wszyscy lubimy szczęście, ale jakoś wolimy być nieszczęśliwi.

Wolimy? A no tak, bo to kwestia wyboru. Jeśli wiecznie na coś czekasz, obwiniasz innych, albo porównujesz się z nimi, to znaczy, że wciąż jesteś duchowo ubogi i nie wiesz, że szczęścia nie daje świat zewnętrzny, materialny i wszyscy inni, tylko ty i twoja postawa i podejście do tego co uważasz za szczęście.

Czujesz taki opór przed myśleniem o sobie w dobry sposób albo przyciąganiem dobrych myśli, bo masz wrażenie że łatwiej przychodzą ci te złe? To naturalne. Gorzej jeśli ulegasz i się poddajesz. Czasem się nie da, no nie da się myśleć pozytywnie, bo się martwisz, bo brakuje tego, bo ze zdrowiem nie tak, źle się czujesz, musisz wcześniej wstać- jak widzisz, pełna lista i wymienia mi się to z łatwością.

Natomiast nieraz spotkałam się z tekstami typu: tobie to dobrze mówić, bo masz to tamto, niczego ci nie brakuje, to se możesz pisać o pozytywnym myśleniu.

No mogę, bo se właśnie myślę pozytywnie.

Zamiast tego morsowania (ale chcąc koniecznie coś dla siebie zrobić) ustaliłam sobie codzienny trening dobrych myśli– przez 5 minut, albo podczas ulubionej piosenki (czyli nawet jeszcze krócej) myślę sobie tylko dobre rzeczy. O sobie, o tym co mnie czeka. Czasem trochę na siłę, ale właśnie po to żeby pokonać ten opór. Wyrobić nawyk.

Bo mam nadzieję że wiesz, że każdy nowy etap musi pociągnąć za sobą zmianę nawyków i odejście od przyzwyczajeń.

Skup energię na czymś naprawdę fajnym. I w to ładuj swoje emocje. Dosłownie ładuj- bo słowa mają wielką energetyczną moc.

Zamiast:

Nie da się,  mów → spróbuję!

Nie chcę mi się → postaram się zebrać siły

Nie lubię → a może mi się spodoba?

Już samo NIE wprowadza negatywny pierwiastek. Po prostu się go pozbądź i zamień na coś innego.

Ta zmiana w sposobie mówienia czy pisania z czasem się utrwali. Zacznie Tobą kierować nowy sposób myślenia i gwarantuję, że ci się spodoba.

Ale wiesz kiedy naprawdę tak będzie?

Kiedy przede wszystkim będziesz tego chcieć. Jeśli nie chcesz, to nikt tego za ciebie nie zrobi, wtedy zawsze wszyscy będą mieli lepiej, a wiesz dlaczego?

Bo oni widocznie chcą.

***

p.s. Jeśli Twoją uwagę przykuło zdjęcie, od razu wyjaśniam. To nie jest Zanzibar. Jeszcze nie.

Zdjęcie zrobione 10 lat temu na Kubie. Stare, dobre czasy 😉 Jeśli stopy toną w ciepłym piachu to wyjątkowo skarpetek mieć nie muszę 😉

0 0 votes
Article Rating
Udostępnij