Góry czy morze? Dylemat domatora.
Wszyscy nad morzem czegoś szukają. Na plaży konkretnie: muszelek, bursztynów, pieniędzy, biżuterii, a im dalej to: tańszego noclegu, znajomej twarzy, znanej twarzy!
Ja nad morzem jaram się – dosłownie i w przenośni: opalam się i się cieszę, że tam jestem. Uwielbiam tą linię, która łączy niebo i morze. O tu:
W tym roku latem zachwyciła mnie plaża w Dźwirzynie, w styczniu zimny Kołobrzeg. Jednak od zawsze najważniejszy w moim życiu jest i będzie Sopot.
Pogoda może sobie być obojętnie jaka. Po pierwsze nie mam na nią wpływu, a po drugie byłam już nad morzem o każdej porze roku i wiem, że zawsze jest pięknie. Latem zjadam gofry zawsze z dodatkiem owoców i nadziei, że pójdzie w cycki, a zimą długo spaceruję i choć dni są krótkie, zimne morze w ciemnościach ma wyjątkowy odcień.
„Wyleczyłam się” z jeżdżenia w sezonie, chociaż kiedyś lubiłam tłumy. Szerokim łukiem omijam budki z pamiątkami, które nie różnią się niczym (poza ceną!) od tych, które widziałam lata temu na zielonej szkole. Szukam już chyba nieco innych wrażeń- może się starzeje, a może po prostu już dobrze wiem czego chcę i jeszcze bardziej- czego nie chcę.
Nie mogę powiedzieć, że nie lubię gór. Bo tak naprawdę wcale ich nie znam. Fascynuję mnie ich majestat, zachwyca niewzruszoność, ale wciąż mam za mało pokory by wyruszyć na szlak.
No i nie mam odpowiednich butów. 😉
Tego może nie widać, ale ja tam typem podróżnika nie jestem. Raczej nie miewam momentów- rzucam wszystko i jadę w Bieszczady. Jak już to w pizzdu, ale nie wiem gdzie to jest, a jak nie wiem to tym bardziej się nie ruszę.
Kuszą mnie piękne miejsca, wiem, że trzeba świat poznawać, obieżyć! Może jeszcze nie teraz, ale mam w związku z tym pewne marzenia.
Temat jakichkolwiek wyjazdów zagranicznych na razie celowo pomijam. Wiem tylko, że nie umiałabym mieszkać nigdzie indziej i zawsze myśli kieruje do Kanady gdzie mieszka mój brat- szanuję i podziwiam, bo ja nigdy bym się nie zdecydowała.
Bo ja lubię to co znam,
lubię wracać tam gdzie byłam.
Gdziekolwiek jestem i bez względu na jak długo zawsze rozpakowuje sobie całe walizki i tworzę „dom”. Już tak mam.
A wracając do tematu team morze a team góry to ja zdecydowanie morze choć -nie powiem- do górali mam słabość. Żeby to pogodzić oscypka i pstrągi jem nad morzem, a w górach kupuje kapelusze z muszelkami…
Komu w drogę temu aviomarin. A ja sobie posiedzę w domu. I żeby nie było- nie szukam wymówek. Ale wiecie jak to jest: chciałaby dusza do raju, ale dupa za ciężka.
***
A jeśli chcecie zobaczyć przepiękne zdjęcia i poczytać o górach, to nikt Wam o nich nie opowie lepiej niż Daria, pasjonatka gór, a zarazem autorka wszystkich fitstaszkowych rysunków- zajrzyjcie koniecznie: tutaj!
Powiązane posty
O mnie
M A G D A L E N A W R Ó B E L
1987
Wolałabym umieć śpiewać,
ale pisanie wychodzi mi lepiej.
Łączę dobre z lepszym.
Mam to, na co się odważyłam.
Nie żałuję.
Jest dobrze.
[…] ) i tą wycieczkę mogę zaliczyć do udanych. Co prawda dylemat góry morze- o którym pisałam <tutaj> nie został rozstrzygnięty, ale będę próbować […]