BEZ KITU, czyli jak sobie poradzić z fachowcami. 5 prawdziwych historii.

Jak sobie poradzić? A no tak.

Historia 1

Wszystko zaczęło się w kwietniu. Fajnie, że mamy luty. Nie dotarło pod strzechy słówko klucz, używane przy przeróżnych przedsięwzięciach: DEADLINE. „Obiecywałem, że skończymy przed świętami, to skończymy, pani się nie boi!” A że nie umówiliśmy się na które to święta, no cóż… moja wina. Płot nieskończony, stoi jak stał. I tylko wiaderko gdzieś w oddali, kilka kabli i resztki styropianu ( może miały mi zastąpić śnieg?) przypomina mi, że gdzieś hen na moim terenie kręci się jakiś fachowiec.

Pracowity jak pszczółka. Pszczółka Maja chyba- „jest gdzieś lecz nie wiadomo gdzie”.
A liczby mówią same za siebie:

5 miesięcy zwłoki- nie, nie mówię tu o trupie, chociaż były momenty, że miałam go ochotę zabić.

2 opakowania kawy, oczywiście „fusiary”.

1 stłuczona szklanka, „bo wie pani jak to jest przy robocie”

12.00 i 15.00– przerwa i fajrant.

W końcu trzeba było się z panem rozstać, bo się nie dało. „No nie dało się pani kochana! Bo syn zaczyna budowę i trzeba mu pomóc, jutro gruszka przyjeżdża, wie pani jak to jest”.

Nie wiem.

Historia 2

Wymyśliłam sobie remont sypialni. Nowa tapeta, stylowe dodatki, tam przenieść, tam przesunąć, może inna firanka, lampa- która z Was tego nie przerabiała. Uaktywniający się raz na jakiś czas syndrom wicia gniazda. Ja dodatkowo nazywam się Wróbel, więc o swoje tym bardziej się troszczę.
Doskonale się z panem fachowcem rozumieliśmy, trochę doradził, pożartował hehe hihi, rozmawialiśmy przez ten czas. Remont zbliżał się ku końcowi…

– Magda, ty wydajesz się mieć silną osobowość prawda?

Podbudowałam się! Zadowolona- ba! Podjarana, że ktoś to docenia, że to widać!

– …to pomóż mi przenieść szafę!

Kurtyna.

Historia 3

To była szybka akcja, poprawki, domalowanie jakiejś zewnętrznej ściany, a że zeszło- to pan przyszedł w styczniu. Jedno zdanie i  wystarczyło, żebym przekonała się, że każdy może czuć się artystą… że każdy sztukę rozumie i odbiera inaczej…

Magda, zrób herbatę, bo twój WIT STWOSZ marznie…

Oh yeah…

Historia 4

Dźwięk obijających się o siebie butelek, chowanych za plecami w reklamówce znanego supermarketu, dźwięczy mi w uszach jak moje ulubione hasło „będzie pani zadowolona. To ekipa fachowców, która przybijała gwoździa jeszcze przed południem. I młotek nie był im do tego wcale potrzebny. Jak się tłumaczyli? „Małpka nas kopła… psz.. pszz…pszeeepraszamy.” Pies, kot-  nie przypominam sobie innych zwierząt w moim ogrodzie, a już na pewno nie małpkę.

Sytuacja na drugi dzień się powtórzyła. „Bo Zdziśka żona z chałupy wywaliła, to my mu pomagali se z tym poradzić, biedny chłopina, oj biedny”.

Naskarżyłam na nich, opieprzyłam. Wezwałam majstra i podziękowałam za współpracę. Zdzisiek się załamał. Już nie chce być majstrem.

Historia 5

To może nawet nie historia, co klasyka, z którą się zmierzysz, jak tylko będziesz mijać budowlańców. Gdziekolwiek. Kiedyś przeczytałam: nie myśl sobie, że jesteś ładna. Robotnicy oglądają się za każdą…

Racja. U nich masz zawsze PRZEGWIZDANE.

0 0 votes
Article Rating
Udostępnij