Złe nawyki Staszek miał. I życiowe i żywieniowe. Fast foody, fast budy, a z owoców morza to jedynie jagodzianki.
Ale był niczym piłkarz L. Niczym nie przypominał.
Na dietę pójść postanowił, za namową Ewy. Ewa się na rozmiarach zna, w jej ustach to coś znaczy.
Był na obrotowej diecie- gdzie się nie obrócił to coś zjadł.
Na ananasowej też był- jadł wszystko oprócz nich.
Usłyszał kiedyś, że jest się tym, co się je, to pochłaniał ciacha jedno za drugim, a co sobie żałował będzie.
Tyłek mu wtedy urósł, że jak się w czwartek klepnął w pośladek, to się do soboty trząsł.
A jak ubrał hula hop i pasowało, to wiedział, że miarka się przebrała, a właściwie to wylewała każdym boczkiem możliwym.
Poszedł do dietetyka, bo sam sobie nie poradził jednak. Za często te efekty jo-jo. Ojojoj…
A dietetyk zważył, pomierzył i światło w lodówce wyłączyć kazał.
Jadłospis przygotował, że będzie po nim Staszek jak ta lala, no może jak chłop jednak, ale efekt ulala będzie.
I wziął się Staszek za siebie, z Anią trenował, z Ewą kochał i jakoś te kalorie w dół lecieć zaczęły ,jak dobre z lepszym połączył.
W zdrowym ciele zdrowy duch i ten duch go motywował, bo aż mu w uszach ciągle dźwięczał jak anioła głos:
„jedz Staszku, ale mniej… bramy raju są wąskie…”
***
Adres Staszkowego dietetyka —> http://www.dieticia.pl
Powiązane posty
O mnie
M A G D A L E N A W R Ó B E L
1987
Wolałabym umieć śpiewać,
ale pisanie wychodzi mi lepiej.
Łączę dobre z lepszym.
Mam to, na co się odważyłam.
Nie żałuję.
Jest dobrze.
[…] O Staszku na diecie poczytacie tutaj: https://fitstaszki.pl/2019/05/07/staszek-na-diecie/ […]